Ja: Jasne, tylko zaniosę rzeczy.
Poszłam na swoje stanowisko pracy, odłożyłam to, co niepotrzebne, wzięłam papierosy i szczęśliwa zjechałam na dół. Szczęśliwa i nieco skrępowana, bo nie wiedziałam jak się zachować. Wszyscy nas obserwują, plotkują... Jak się zachować, aby było dobrze?
Ja: Jestem, możemy iść
Uwodziciel: Super. Waldek, idziesz?
I tak w trójkę wyszliśmy na papierosa. Zauważyłam, że Uwodziciel stoi daleko ode mnie. Może to i dobrze?
Gadka szmatka.
Zza drzwi wychodzi Stefan. Stefan to jedna z niewielu osób, które ze mną normalnie rozmawiają.
Ja: Stefan, ty dzisiaj masz zmianę?
Stefan: Tak, ty też?
Ja: Tak, super!
Chwilę później.
Ja: Dobra chłopaki. Idę, bo ktoś tu musi pracować!
Pożegnałam się z Waldkiem i Uwodzicielem i poszłam. Przesiedziałam 24h w pracy i poszłam do domu. Następnego dnia Uwodziciel miał zmianę. Dzwonię do niego z rana - nie odbiera. W końcu oddzwania i już słyszę, że jest obrażony.

Kłóciliśmy się cały dzień. Kompletnie nie rozumiałam o co mu chodzi, o czym on do mnie rozmawia, co mu znowu nie pasuje!? Że on nie lubi Stefana? Skąd ja miałam o tym wiedzieć. Zresztą, co z tego, że on go nie lubi? Ja lubię i mogę lubić kogo tylko chcę. Wszystko wisiało na włosku. Popołudniu byłam na piwie z kumplem z byłej pracy. Opowiedziałam mu wszystko, całą historię z Uwodzicielem i poprosiłam żeby olał fakt, że przyjechał samochodem i upił się ze mną. Wypiliśmy kilka piw, były szczere gadki i nieco rozluźnienia. Przeszedł mi gniew na Uwodziciela. A był potężny, naprawdę. W kłótni powiedziałam mu, że ma mnie przestać uważać za dziwkę, która puści się z każdym, z którym rozmawia. Wykrzyczałam to będąc w McDonaldzie. Także było ostro. Za to po piwkach sytuacja nie była już taka straszna, choć na poważnie rozważałam rozstanie.
Dzisiaj rano (o 5:30!!!) dzwoni do mnie Uwodziciel. Przez przypadek. Pisał mi smsa z życzeniami na dzień kobiet. Znowu ta sama gadka - że jak ja mogłam i tak dalej. Ale było też coś nowego, powiedział "nie robi się takich rzeczy kiedy twój chłopak jest przy tobie". To zdanie dźwięczało mi w głowie. To o to chodzi! Odwróciłam sobie sytuację. Ja stoję przy nim i nagle on do jakiejś panny wyskakuje z tekstem "fajnie, że jesteśmy dzisiaj razem na zmianie!". Zrobiłoby mi się przykro. Oj tak, jak cholera. I w końcu zrozumiałam o czym on mówi!
Duma do kieszeni i trzeba przepraszać.
Przeprosiny przyjęte. Już jest dobrze.
No prawie. Ja mam pewne wyrzuty jeszcze, ale dzisiaj ich nie będę roztrząsać, bo on jest zmęczony po pracy. Wczoraj ja byłam zmęczona po pracy i wiem, że nie do końca człowiek wtedy kuma co się do niego mówi. Poruszę ten temat jak będziemy mieli całą noc dla siebie.
Chodzi mi o jego brak zaufania i podejrzewanie mnie o kręcenie z całą rzeszą facetów. To mnie boli.
Witaj. Co prawda jestem tu nowa i dopiero zaczynam się odnajdywać na blogspot. Kiedyś jednak widziałam twego bloga i bardzo mnie zaciekawił :) Fajnie piszesz, czasem tak romantycznie, a czasem po prostu jak Ci się myśli ułożą. Miło, że chcesz w tym miejscu się dzielić swoimi przeżyciami, jakich doświadczasz w swojej chorobie i osobowości. Pisane "na żywo", daje inny obraz czytelnikowi niż długie teksty medyczne. Ja mam inną historię... ale też postanowiłam pisać , by choć część swego życia poświęcić na uważność na siebie samą i bycie dla siebie dobrą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Rose
Czytam Twojego bloga, żeby zrozumieć. Jestem partnerką, obserwuję Cię z pozycji Uwodziciela, chociaż u mnie to chyba trochę.inaczej wygląda. Bardzo trafne określenie Uwodziciel. Trudny związek podjęłaś, to z mojej perspektwy. Chciałam jednak napisać, że ja Uwodziciela rozumiem. W kwestii zazdrości. W takiej sytuacji.
OdpowiedzUsuńTylko trzeba pamiętać o tym, że Uwodziciel ma żonę i zdradzał ją ze mną. Dla mnie jego zachowanie było hipokryzją.
Usuń