Byłabym w stanie oddać wszystko: moich znajomych, przyjaciół, rodzinę, wszystko, co mam, żeby tylko - pisałam jej - móc z nim być na stałe. mieć go przy sobie.
I to jest tak, jak w piosence Bajora:
I nic nie powiem jej, broń Boże,
Nie powiem nic umyślnie,
Bo póki milczę to ją mnożę,
gdy wyznam - wszystko pryśnie.
Więc nie wyśpiewam mej miłości
Niech nie wie co się dzieje
I nieświadoma swej piękności
Niech w myślach mych pięknieje.
(...)
Może kiedyś po latach
Jednak szepnę nieśmiało:
"Kiedyś, tamtego lata,
Strasznie panią kochałem"
A ty przerwiesz w pół zdania
Me wyznania zabawne:
"I ja pana kochałam,
wtedy latem, i dawniej."
I nic prócz małej chwilki żalu
Nie złączy nas kochana
W tym dziwnym życiu, śmiesznym balu
Miłości niewyznanych(...)
Prosiłam go kiedyś, abyśmy nie mówili sobie o uczuciach względem siebie, bo to tylko utrudnia. Po tym jak powiedział, że mnie kocha. I cieszę się, że to zrobiłam. To by tylko potęgowało nieszczęście. Pocieszam się tym, że to tylko uczucie, a uczucia mijają.
Tego dnia, gdy z nią rozmawiałam te uczucia były tak intensywne, że aż mnie roznosiło od środka. Nie potrafiłam sobie poradzić. W pewnym momencie już widziałam jak mu następnego dnia robię awanturę o to, że... ma czelność istnieć?
Gdy rano zadzwonił, zaproponował spotkanie. Moja miłość przerodziła się już w złość i poczucie krzywdy. Uciekłam od tematu mówiąc, że dam mu znać popołudniu. Po pewnym czasie doszłam do wniosku, że muszę się spotkać i mu o tym wszystkim powiedzieć, bo biedak kompletnie nie wie, że coś jest nie tak, a ja dodatkowo się nakręcam.
Spotkaliśmy się. Byłam nijaka, czułam, że opanowała mnie... pustka? Bezsens? Dopiero pod koniec spotkania opowiedziałam mu o swoim wcześniejszym smutku, o tym, że uczucia do niego mnie przygniatają i o tym, że prawdopodobnie zaczyna się gorszy okres, czyli depresja. Nie znamy się od wczoraj, więc wiedział już z czym to się je.
"Jak ci mogę pomóc?" - zapytał.
Chwila ciszy, myślę co odpowiedzieć.
"Nie wiem"
Ale on wiedział, bo rzucił:
"Czułość, wyrozumiałość i cierpliwość?"
Lepiej być nie może.
Z tym, że moich intensywnych uczuć już nie ma. Zniknęły. I pomimo tego, że od wczoraj znowu czuję się dobrze to moja stoicka obojętność wobec niego została. Tak czasem mam. Dlatego nie udają mi się żadne związki.
Jak o tym powiedzieć partnerowi..?
Wiesz, teraz mam cię gdzieś, ale nie przejmuj się, bo za tydzień będę cię kochała do szaleństwa.
"Jak o tym powiedzieć partnerowi..?
OdpowiedzUsuńWiesz, teraz mam cię gdzieś, ale nie przejmuj się, bo za tydzień będę cię kochała do szaleństwa."
Boże, jak bardzo w punkt! U mnie to dotyczy również przyjaciół...
Dzisiaj mam Was w dupie, ale nie zrażajcie się - jutro będziecie centrum mojego świata...
Na szczęście już nie jesteśmy "non stop" razem, każde poszło w swoją stronę, co pozwala na pewnego rodzaju przerwy w kontakcie, które dają mi wytchnienie i myślę, że im też. Tylko przyjaźń to nie... Zakochanie. To inny rodzaj miłości...
Nie jest łatwo być w związku z osobą, co do której uczuć nigdy nie jest się pewnym... Ale to nie znaczy, że nie warto próbować :)
OdpowiedzUsuńNiesamowicie cenię sobie Twoją szczerość na tym blogu. Masz tę umiejętność wyrażania siebie, że bez trudu mogę wyobrazić sobie jak się czujesz... mimo że to tak skomplikowane. Wszystkiego dobrego <3
OdpowiedzUsuńSzczerze się uśmiechnęłam, gdy czytałam Twój komentarz! Bardzo Ci dziękuję za tak miłe słowa.
UsuńPrzyjemnie się czyta. Trzeba dać szansę drugiej osobie - w szczególności jeśli jest dobrym człowiekiem :) ja dałam i teraz jesteśmy narzeczeństwem!
OdpowiedzUsuń