Rozmawiałam ze swoją lekarką.
Napisałam jej wcześniej smsa, że mam duży spadek nastroju, czuję się 4/10 (gdzie 10 to świetny humor). Napisałam, że powiedzenie "cześć" rano znajomym z pracy przychodzi mi z trudnością. I że w sobotę wróciłam z pracy i po prostu zaczęłam płakać nie wiadomo dlaczego.
Jak z nią rozmawiałam to już było lepiej, byłam po kawie i energetyku, znajomi z pracy też mnie trochę rozruszali. Pani doktor powiedziała, że to kwestia obniżania dawek leków i ona by antydepresanta nie dawała, bo może mnie wybić w manię. Że najlepszym sposobem będzie zacisnąć zęby i przeczekać - chyba, że zacznie być niebezpiecznie źle.
Wspomniała, że obniżamy dawki leków z mojej inicjatywy i byłam przygotowana na ewentualne cierpienie.
Obie mamy nadzieję, że to minie z końcem roku - skończy mi się wtedy ważny projekt w pracy i miną święta.
Trzymajcie za mnie kciuki! Bardzo chcę zejść z części leków, bo biorę tego naprawdę dużo, a wątroba nie zawsze będzie sobie tak dobrze radziła jak teraz.
Napisałam siostrze wprost, że będę teraz potrzebowała pomocy i jak będzie miała czas to niech wpadnie. Napisała, że rozumie i będzie pamiętać. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Dziękuję, że chcesz się ze mną podzielić swoimi przemyśleniami!