Jak wiecie, w październiku rzuciłam wszystko (pracę, mieszkanie), postawiłam przyjaciółkę przed faktem dokonanym, i przeprowadziłam się do Krakowa. Tam nie bardzo mi się poukładało.
Hipomania i depresja
Najprawdopodobniej we wrześniu byłam w stanie hipomanii.Zauważyłam wtedy, że wszystko idzie jak z płatka, nowa praca, nowe mieszkanie, zakończenie spraw w moim mieście. Byłam pewna, że Bóg oczekuje ode mnie, że się do tego Krakowa przeprowadzę.
Po hipomanii przychodzi depresja. Tak też było u mnie. Kilka dni w Krakowie i poległam. Depresja, przeziębienie, nieobecności w pracy. Kiedy pojawiły się myśli samobójcze i wiedziałam, że nie wydolę finansowo w następnym miesiącu w Krakowie wróciłam... do rodziców. Cofnęłam się dwa kroki w tył. Byłam bez pracy i bez mieszkania.
Na szczęście udało mi się wrócić do dawnej pracy. A dwa dni temu rozmawiałam z właścicielką dawnego mieszkania i ona chce, abym tam wróciła. Umówiłyśmy się na przeprowadzkę w kwietniu.
Lęk przed przeprowadzką
Czuję lęk, gdy myślę o tej przeprowadzce. Mam sporo nieprzyjemnych wspomnień z nim związanych: jak się okaleczałam, jak piłam, aby zapomnieć, jak stałam na balkonie i patrzyłam w dół. Z drugiej strony nie mogę zbyt długo mieszkać u rodziców, bo tutaj też nie jest dobrze (choćby np. Dom samobójców, A dupa rośnie!), tata jak się nawali to gada sam do siebie w kuchni, krzyczy takie rzeczy, że aż boli w sercu.
Nie wiem co jeszcze napisać. Cieszę się też z tej sytuacji, bo odzyskuję swoje życie. Będę miała to, co miałam + kolejne doświadczenia. Może tym razem będzie lepiej?
Przeprowadzka to zawsze duży stres, z resztą jak każda zmiana, ale po jakimś czasie okazuje się, że to było najlepsze rozwiązanie. Grunt to nie przebywać zbyt długo w środowisku, gdzie czujemy się zdołowani.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie ;)
https://psychonumery.blogspot.com/