Dalej jest dobrze.
Kilka dni przed przeprowadzką postanowiłam, że wprowadzę sobie pewien rygor. Wypisałam wtedy w dzienniku następujące punkty i postanowiłam, że od 1. października zaczynam.
1. Regularne branie leków
2. Spanie 6-8 godzin na dobę - nie dłużej niż 10!
3. Picie przynajmniej 1l wody dziennie
4. Jeden owoc lub naturalny sok dziennie
5. Jedzenie śniadań
6. Brak alkoholu
7. Przed terapią przygotować się do niej - przeanalizować tydzień i zanalizować dane z eMoods
8. Przed wizytą u lekarza zanalizować dane z eMoods z ostatnich dwóch miesięcy
9. Codzienne uzupełnianie eMoods
10. Pół godziny modlitwy w ciszy lub ćwiczenia oddechowe - dziennie.
To takie dziesięć punktów. Są też rzeczy, których nie zapisałam, a które również należą do rygoru. Dopiszę je do dziennika przy najbliższej okazji. Przede wszystkim dbanie o codzienną higienę - regularne mycie zębów, mycie ciała. Dodatkowo staram się pomalować chociaż rzęsy przed wyjściem na miasto. Bardzo ważne dla mnie jest pilnowanie, aby wstawać przy pierwszym budziku - i wieczorem, gdy planuję o której mam wstać robienie tego odpowiedzialnie, z rozmysłem i troską o siebie, aby spać wystarczająco dla mojego organizmu.
Ten rygor nie trwa długo, bo w końcu jest dopiero 4. października, ale i tak jestem z siebie dumna, bo wszystkie z tych punktów udaje mi się dziennie zrealizować.
Tak, wiem, że one są bardzo podstawowe, to powinno być naturalne... ale u mnie nie jest.
Natomiast te kilka dni rozbudziło we mnie pragnienie innych, dodatkowych czynności takich jak codzienna nauka angielskiego z Duolingo czy stopniowa nauka matematyki.
Z tą matematyką też jest ciekawie. Zawsze byłam durniem z tego przedmiotu, jestem typową humanistką. Jednak planuję w przyszłym roku rozpocząć studia... Jeszcze nie wiem jakie, ale na pewno będę do tego potrzebowała dobrego wyniku z matury, a matematyka poszła mi najsłabiej. Nie chcę być przez to blokowana. Powoli, stopniowo się tym zajmę.
Tutaj, w Krakowie, odczułam potrzebę planowania dnia. Mam wrażenie, że tutaj czas płynie wolniej, spokojniej i jestem w stanie więcej zrobić. I szkoda mi czasu na bezczynność. To bardzo fajne uczucie.
Nie czuję się już taka samotna odkąd nie mieszkam sama. Bardzo się cieszę z tym, że mam z kim porozmawiać kiedy jestem w domu. Wspólne posiłki, sprzątanie, dzielenie się mądrymi lub... wcale nie mądrymi refleksjami. Cieszę się tym.
Marry, jestem dumna z Ciebie, w naszej sytuacji rygor, codzienna rutyna, powinny być normą. To podstawa, by nie pogubić się i nie dać wygrać żadnej z faz. Jedyne co chciałabym Ci podpowiedzieć, to poczekaj z dorzucaniem kolejnych punktów, typu angielski, czy matma. Teraz lecisz, szybujesz na skrzydłach zmian, ale gdy nieco osiądziesz w emocjach, to może się okazać, że za dużo dźwignęłaś na raz. Dodawaj sobie nowy punkt, np. raz na dwa tygodnie.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się i nie roznieś Krakowa :D :*