Śpiąca jestem…
Wczoraj nic nie zrobiłam. Chociaż nie, byłam z tatą wyczyścić groby babci i prababci na cmentarzu. Fajna pogoda była, ciepło – nawet w krótkim rękawku było mi ciut za ciepło. Potem pojechaliśmy do mnie do mieszkania i ogarnęliśmy rower. Niedługo przesiadam się na dwa koła.
Jak wróciliśmy do domu to byłam taaaaaaka słaba i zmęczona. No, dokładnie taka! ;) Nic już później nie robiłam. Leżałam, oglądałam telewizję i jadłam. Zmobilizowałam się tylko żeby wyjść do sklepu po mleczko w tubce, bo mnie naszła taka ochota, że hej! Potem mnie brzusio bolał.
Ale pomimo zmęczenia i ketipinoru nie umiałam zasnąć za bardzo. Ale w końcu się udało. I tak wstałam rano, posprzątałam w mieszkaniu i… do łóżka pisać notkę na bloga.
Mama mnie zapisała do psychiatry na NFZ, mam wizytę 31 maja. Wiem jakie są jej intencje – chce żebym mniej płaciła. Tylko, że ona tego tak nie wyraża. Podburza mi zaufanie do obecnego lekarza. Komentuje, że jej się te moje leki od początku nie podobają, że już powinno być lepiej, że ten lekarz, do którego mnie zapisała ma bardzo dobre opinie. Pokazałam jej opinie o moim lekarzu – stwierdziła, że o tamtym piszą to samo. No widzisz. Ja rozumiem o co jej chodzi, tylko że czuję się jakby podważała mój wybór, jakbym poddawała się pod opiekę jakiemuś konowałowi. A to nie prawda. Z rozwagą szukałam lekarza. I nie mogę czekać na wizytę dwa miesiące! Szczególnie przy doborze leków. Jak już będę miała dobre leki dobrane to ok, mogę iść na NFZ, bo już nie powinny się zdarzać nagłe skutki uboczne typu samookaleczenia czy próby samobójcze. Ale teraz ja naprawdę potrzebuję lekarza do którego będę mogła się dostać w ciągu maksymalnie kilku dni. Do którego mogę w nagłej sytuacji zadzwonić.
Idę 13 kwietnia do lekarza (we wcześniejsze dni kiedy miał wolne terminy ja pracuję) i opiszę mu jak działają na mnie te leki. Powiem, że nie ma zbytniej poprawy. I będziemy decydować dalej.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Dziękuję, że chcesz się ze mną podzielić swoimi przemyśleniami!