Moja twórczość

Obrazy na sprzedaż

Zaufaj sobie

 Kochani! 

U mnie wszystko dobrze. Miłość kwitnie i się stabilizuje. Przy M. czuję się coraz bezpieczniej. Przez chwilę miałam niewielkie lęki, że mnie zostawi, że mu się odwidzi, ale porozmawiałam z nim o tym i lęki minęły jak ręką odjął.

Jeśli chodzi o pracę to też dobrze. W dalszym ciągu czuję się tam potrzebna i chciana. 

Studia? No w połączeniu z pracą nie jest łatwo, ale też daję radę. Nie opuściłam jeszcze ani jednego wykładu. Na niektórych się nudzę, ale wtedy inne rekompensują mi to z nawiązką. 

Co do studiów to przyznam jeszcze, że pewnego dnia obudziłam się z myślą "jak żyć?!'. Byłam tak potwornie zmęczona po jednym ze zjazdów, a tu następnego dnia od razu do pracy, w której miałam tego dnia prowadzić szkolenia dla innych pracowników. To był okres kiedy odkładałam wszystko na później, bo byłam zbyt zmęczona. I w ten sposób cały czas myślałam o tym, co muszę zrobić, stresowałam się tym, a w efekcie nic nie robiłam sensownego. Każdego dnia budziłam się i zasypiałam z gonitwą myśli. Doszłam do wniosku, że nie mogę tak żyć, trzeba coś zmienić. I tutaj jestem z siebie dumna, bo nie pomyślałam o tym, aby rzucić szkołę albo wziąć urlop, ale zaczęłam się zastanawiać co mogę zmienić w organizacji mojego dnia. Zaczęłam prowadzić kalendarz i planować sobie tydzień i każdy dzień z osobna. Zadziałało.

Ale uwierzcie, byłam już w takim stanie, że kręciło mi się w głowie, miałam ogromne lęki, niepokoje (takie, że płakałam ze strachu nie wiadomo przed czym), a kiedy się poruszałam to na moich oczach pojawiało się jakby takie niebieskie szkiełko, przez które wszystko w ułamku sekundy widziałam na niebiesko. Bardzo przestraszyłam się tym stanem i następnego dnia zadzwoniłam do psychoterapeutki. 

Kiedy do niej poszłam byłam już wypoczęta (w końcu zaczęłam planować) i wcześniej sama znalazłam sposób na rozwiązanie swojego problemu. Ale mimo to chciałam się z nią zobaczyć. Chciałam z nią porozmawiać, bo zwyczajnie się za nią stęskniłam. Dała mi zadanie domowe - zaufać sobie. Zapytałam: co to znaczy? Odpowiedziała, że mogą mi się zdarzyć różne załamania, niepokoje, szczególnie, gdy znajduję się w nowej sytuacji. Jednak zamiast podejmować drastyczne kroki warto odczekać tydzień lub dwa, aby sytuacja się unormowała i abym zdążyła się przekonać, że ze wszystkim sobie dam radę. 

M. bardzo mnie wspiera, troszczy się i martwi, gdy coś jest nie tak. Zawsze jest chętny do pomocy, nie krytykuje i nie ocenia. Oby mu tak zostało ;)





Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Dziękuję, że chcesz się ze mną podzielić swoimi przemyśleniami!

© Sleepwalker | Wioska Szablonów | X | X