Gdy pijany rodzic chce rozmawiać...
Kiedy pijany ojciec prosi mnie na rozmowę to już wiem, że coś się dzieje. Od razu zrobiłam się nerwowa i zastanawiałam się co przeskrobałam i z czego będę musiała się tłumaczyć. Sprawa okazała się błaha, ale ponieważ ojciec był pijany to uznał to za sprawę najwyższej wagi. Mnie cała sytuacja wyprowadziła z równowagi, zaczęłam się trząść i, przeklinając, krzyczeć. Obudziła się pijana mama, na którą w ramach odwetu wyjechałam, że nie wykupiła mi leków z apteki chociaż obiecała, że to zrobi. Ona w odwecie zaczęła wrzeszczeć na mnie też w zupełnie innej sprawie... i tak się to toczyło i toczyło, a skończyło się na moim "tato wyjdź... wyjdź bo cię kurwa zabiję przez przypadek!", gdy wszedł do mojego pokoju i chciał gadać jakieś głupoty. Oczywiście nie groziłam ojcu, a go ostrzegałam - miałam tak wiele agresji w sobie, że nie wiedziałam co z nią zrobić. Waliłam po ścianach. Mama po jeszcze paru minutach zaczęła grozić samobójstwem co wkurzyło tatę i zaczął jej mówić, że ma się zabić, a on idzie po jeszcze kilka piw.
Kiedy matka chce popełnić samobójstwo...
Prosiłam go żeby został, żeby nie zostawiał mnie samej z mamą. Po pierwsze bałam się mamy, że mi coś zrobi (porządnie się pokłóciłyśmy), a po drugie bałam się o mamę. Nie życzę nikomu konieczności decydowania o tym czy dzwonić na pogotowie w związku z samobójczymi groźbami matki, które wypowiada po pijaku, czy nie. To trwało zaledwie kilka chwil. Na początku byłam pewna: dzwonię! Ale potem uświadomiłam sobie z czym się to wiąże. Mama już nie pierwszy raz grozi samobójstwem. Raz przez to wylądowała na izbie wytrzeźwień, bo właśnie po pijaku chciała wyskoczyć przez balkon. Innym razem spełniła swoje groźby, była trzeźwa. Wylądowała w szpitalu na płukaniu żołądka. Za pięć dni będzie siódma rocznica tego wydarzenia. W związku z tym, że to nie pierwszy raz oraz tym, że sama miewam potężne myśli samobójcze i wiem z czym to się je, zdecydowałam, że poczekam. Poszłam do łazienki, zmyłam makijaż i mijając jej sypialnię powiedziałam jej tylko, że wiem, że jeśli dzisiaj zadzwonię na pogotowie to jutro, gdy wytrzeźwieje, będzie na mnie wściekła. Powiedziałam też, a raczej przede wszystkim, że jeżeli chce się zabić to lepiej niech mi powie albo sama zadzwoni na pogotowie, bo lepiej wylądować w psychiatryku, na izbie, gdziekolwiek, niż się zabić, bo jak człowiek się zabije - to już na śmierć.
Powiedziała, że o tym wie.
I że już jej przeszło. Wiesz jak to jest - dodała - to jest chwila, szybko mija.
Tak, wiem jak to jest. Przez chwilę jakby nie panujesz nad myślami.
Ale tak bardzo bym chciała... - powiedziała, płacząc.
Wiem mamo, ja też...
Przeprosiłyśmy się wzajemnie za awanturę. I już byłam spokojna, że gdy się obudzę, mama będzie żyła.
Traumy
Są takie traumy, o których nie da się mówić.
Ja tak mam z próbami samobójczymi mamy. Potrafię opowiedzieć co się wydarzyło, ale nikt nie wie co ja wtedy czułam. Tak samo jest z dniem wczorajszym. Nie potrafię napisać o tym, co czuję. Ja sama się przed tym bronię. Czuję, że jestem rozwalona wewnętrznie. Nie potrafię sobie z tym poradzić. Wszystkie próby samobójcze w mojej rodzinie (mama nie jest w tym odosobniona) nakładają mi się na siebie. Czuję się winna, również wczorajszej awantury, od której wszystko się zaczęło.
Ale jutro mam terapię i mam nadzieję, że uda mi się to trochę przepracować.
Powiem szczerze, że nie wiem, co powiedzieć... ta sytuacja jest nienormalna...
OdpowiedzUsuńSerce pęka... spirala cierpienia. Walcz o siebie z calych sił...
OdpowiedzUsuńMary, jedyne, co mogę napisać, to "tak mi przykro", do niczego innego nie mam prawa do niczego innego, bo nie mam pojęcia jak to jest. Doświadczyłam jedynie czegoś podobnego w "przyjaźni", ale nigdy w rodzinie... Przytulam...
OdpowiedzUsuń