W depresji pisze się ciężko, bo nie ma na nic siły.
W górce pisze się ciężko, bo jest tyle tematów, tak ciężko wybrać jeden i się na nim skupić. Poza tym jest mnóstwo ciekawszych rzeczy to zrobienia.
Zawsze pisze się ciężko, bo trzeba dać coś od siebie w sposób czytelny dla odbiorcy.
Teraz jestem w dziwnym stanie. Wydaje mi się, że mocno przymulają mnie leki, w dodatku boli mnie brzuch przez kobiece sprawy.
Równocześnie mam tak wiele pomysłów, planów, marzeń, widzę tyle możliwości...
Kurs prawa jazdy, kurs angielskiego, szukanie nowej terapeutki (na wszelki wypadek, bo nie wiadomo jak będzie z tą refundacją), chciałabym podjąć dodatkową pracę żeby ogarnąć finanse...
Ale jestem przymulona. I ten brzuch.
Już nie boję się być w domu. Picie rodzinki przestało mieć na mnie wpływ, ich pijackie gadki nie robią na mnie wrażenia. Jest dobrze i nic mnie nie rusza. Jest w tym dobrze sporo pustki.
Niedawna depresja wydaje się koszmarnym snem i nie rozumiem dlaczego wcześniej się z niego nie wybudziłam skoro to takie proste - pstryk i już.
Jutro mogłabym się zobaczyć z Uwodzicielem, ale mam imprezę rodzinną i tak mi żal... Jakoś to wykombinuję żeby się z nim spotkać. W końcu, jak mówi moja terapeutka, zawsze dostaję to, czego chcę.
Bardzo mi zależy na tej relacji, wręcz niezdrowo... W depresji byłam w stanie zaryzykować własne życie żeby tylko nie odwołać całonocnego spotkania, które planujemy od dwóch miesięcy. Przy mocnych myślach i planach samobójczych byłam zdeterminowana żeby nie iść przypadkiem do szpitala przed terminem naszego spotkania. Za wszelką cenę. Gdyby wiedział jak bardzo mi na nim zależy to chyba by uciekł.
Jednocześnie on mi nie wystarcza... Jest go za mało... Chciałabym poznać kogoś na kim będzie mi podobnie zależeć, ale będzie dostępny częściej. Nie zrywając relacji z Uwodzicielem. Tylko, że wtedy szybko mi się znudzi ten nowy, tak już mam... taka femme fatale ze mnie. Potem irytują mnie rozmowy, smsy, jego przywiązanie i zależność ode mnie. Pani doktor, jak żyć?
O jak dobrze znam tę irytację...
OdpowiedzUsuńZa wszelakie kotki, misie, kochania, za jakiekolwiek smsy, pytanie, co u mnie mogłabym wydrapać oczy, rzucić się do gardła, a przecież biedak nic nie zrobił, zachowuje się normalnie. Nooo, chyba, że mi zależy na relacji. Wtedy ma przechlapane w drugą stronę. Ma być mój i tylko mój. Staję się zaborcza, chcę go tylko dla siebie. Więc tak źle i tak niedobrze ;).
Zabawne, podobne słowa usłyszałam od swojej ówczesnej terapeutki: zawsze dostajesz to, czego chcesz. Coś w tym jest. Jeżeli zafiksuję się na jakiejś sprawie i koniecznie chcę, by poszła po mojej myśli, to ja już zrobię wszystko, by to się ziściło.