Moja twórczość

Obrazy na sprzedaż

Lecz przyjdzie kiedyś ktoś...

CHADowa napisała:
"Też tak miałam na początku powrotu do normalności. Niby dobrze, a pusto. A później okazało się, że nie pusto tylko normalnie. Okazało się, że nie znałam tego stanu i zrobiło się dziwnie."

Ten komentarz obijał mi się po ściankach czaszki. No bo rzeczywiście - jest dobrze, ale czegoś brakuje... Postanowiłam to przyjąć, to, że ta pustka po prostu wynika z braku hipomanii czy depresji, że wynika z remisji. Jest to bardzo prawdopodobne.
Naszły mnie jednak wczoraj pewne wątpliwości.

Kilka dni temu rozmawiałam z Uwodzicielem i powiedziałam mu, że tęsknię za Bogiem, że denerwuje mnie chowanie się po kątach, że jestem zestresowana, że czuję się od niego uzależniona. Powiedziałam też, że nie chcę żeby jego żona się o nas dowiedziała, a coraz więcej osób o nas wie i to źle wróży. Postanowiliśmy, że najbliższe spotkanie będzie naszym ostatnim. Po raz pierwszy ta decyzja wynikła z mojego serca, ze mnie. Nie była związana z czynnikami zewnętrznymi tylko z tym, że uważam, że zasługuję na coś więcej. Zasługuję na to, aby mieć ukochanego na wyłączność i zawsze, gdy będę chciała.
Spotkaliśmy się przedwczoraj na całą noc. Dużo, dużo rozmawialiśmy, wspominaliśmy. Rozmawialiśmy też o tym kogo mamy na oku, do kogo chcemy zarywać dalej, okazało się, że oboje już od jakiegoś czasu rozglądaliśmy się za potencjalnymi kandydatami/kandydatkami. Trochę bolało jak opowiadał, że próbował zarywać do jakiejś laski w momencie, gdy jeszcze był ze mną, ale z drugiej strony ja robiłam dokładnie to samo.
To nie zmienia faktu, że już za nim tęsknię. Co mam zrobić żeby się od niego uniezależnić?
Teraz, gdy się rozstaliśmy już wiem co to była za pustka w środku mojego serca. Teraz wyszła na wierzch. To przekonanie, że trzeba będzie zakończyć ten związek - tym była ta pustka.


Muszę coś zrobić żeby już do niego nie wrócić.
Może spowiedź, modlitwa? Chciałabym. Ale kiedy pomyślę o życiu znowu z Bogiem to mam wrażenie, że to są same ograniczenia, a niewiele się dostaje w zamian.
Kiedyś miałam całkiem odwrotne przekonanie - że Bóg niewiele ode mnie wymaga, a daje ogrom w zamian. To się zmieniło. Moja wiara podupadła. Mam żal do Boga o rodziców, o moją rodzinę. Mam żal o moją chorobę. W dodatku jeszcze nie potrafię powiedzieć czym rzeczywiście w życiu ja zawiniłam, a co było spowodowane chorobą czy czynnikami zewnętrznymi. Gdzie zaczyna się odpowiedzialność za grzech? Tylko Bóg to wie. Ale mi nie powie, więc zadręczam się najmniejszymi pierdołami albo odwrotnie - ze wszystkiego się usprawiedliwiam, bo choroba, bo takie wychowanie, bo takie problemy...

1 komentarz

  1. Pooczułam ulgę po przeczytaniu tego wpisu. Tak Kobieto, zasługujesz, na szczęście, na faceta, który Cię wesprze, zrozumie, będzie kochał. Dla którego będziesz najważniejszą osobą. A nawet, jeśli nikt się nie pojawi, kto zasługiwałby na Twoją uwagę i uczucia, to i tak lepsze życie w pojedynkę, niż ze świadomością, że jesteś w czyimś związku tylko na chwilę.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że chcesz się ze mną podzielić swoimi przemyśleniami!

© Sleepwalker | Wioska Szablonów | X | X