Było po piętnastej, gdy zadzwoniła do mnie mama i uprzedziła, że tata kolejny dzień z rzędu pije. Chciała go nie wpuścić do mieszkania, dzwoniła, aby mi o tym powiedzieć. Po rozważeniu kilku opcji: policji wezwanej przez sąsiadów, izby wytrzeźwień, policji wezwanej przez nią, skończyło się na tym, że go wpuściła bo jeśli tego nie zrobi to ja nie będę miała jak wejść do mieszkania.
Najpierw byłam zdziwiona stoickim spokojem z jakim tę rozmowę przyjęłam. Gdy go sobie uświadomiłam - rozpoczął się mój stres. Co zastanę w domu, gdy wrócę? Jak powinnam się zachować? Co jeśli ojciec zacznie się mnie czepiać? Co jeśli będzie agresywny?
Wewnętrzna dziewczynka drżała na myśl o powrocie do domu. Na szczęście wiem już o jej istnieniu dlatego postanowiłam zrobić wszystko, aby pomóc jej przez to przejść w poczuciu bezpieczeństwa związanym z moją obecnością.
Wiedziałam, że wewnętrzna dziewczynka nie może być głodna, gdy wróci do domu. Kupiłam nam dwa hot-dogi i poprosiłam ją, aby zjadła je spokojnie. Spacerowałyśmy wspólnie po osiedlu. Gdy ta zaczynała się przejmować, starałam się ją uspokoić. Zapewniłam ją, że może płakać, ale nie chciała, wstydziła się mijających nas ludzi. Kiedy już zjadłyśmy było wiadome, że trzeba się kierować w kierunku domu. Najpierw sprawdzimy okna - palą się światła.
W tym momencie i mi puściły nerwy. Nagle ja i ona stałyśmy się jednym. A raczej ja stałam się nią.
Postanowiłam, że pójdę sobie po piwo. Wypiję jedno, najwyżej nie wezmę dawki leków. Albo inaczej - najpierw wezmę leki a potem wypiję piwo. Wypiję piwo a potem wezmę leki? Najlepiej to popiję leki piwem i pokażę im jak bardzo się bałam! Jak bardzo to na mnie wpłynęło! A zresztą, oni mogą sobie niszczyć życie? To niech zobaczą jak ktoś im drogi robi to samo! Pokażę im!
Już szłam w kierunku sklepu, gdy wewnętrzna dziewczynka cicho zachlipała.
Opamiętałam się.
Jeżeli to zrobię to zachowam się tak, jak oni się zawsze wobec niej zachowywali - zostawię ją samą sobie. A przecież ona jest dla mnie w tym wszystkim najważniejsza, to, aby czuła się przy mnie bezpiecznie. Bo skoro nie przy mnie, to przy kim?
Zawróciłam. Przytuliłam ją i zapewniłam, że jest bezpieczna, że jej nie zostawię.
Drzwi otworzył mi ojciec. Pijany. Bardzo bardzo pijany.
Odwrócił się i poszedł do kuchni. Mi ziemia zatrzęsła się pod nogami, przez chwilę byłam pewna, że zaraz zemdleję. Ścisnął puszkę po piwie, wyrzucił ją i poszedł do sypialni. Weszłam do siebie i oparłam się o szafę. Zdjęłam buty, kurtkę i rzuciłam się na łóżko.
To był moment, w którym wewnętrznej dziewczynce puściły tamy i rozpłakała się na całego. A ja tylko leżałam przy niej i zapewniałam, że może płakać, że ma powód, że traktuję ją poważnie, że jest dla mnie ważna i nie pozwolę, aby coś jej się stało.
Uważam, że tę bitwę o siebie wygrałam.
Wygrałam ją strachem i płaczem.
I na tym właśnie polega moja wygrana, że nie dałam się zamrozić emocjonalnie.
walcz o siebie! i nigdy się nie poddawaj!
OdpowiedzUsuńtule mocno! odwagi...
OdpowiedzUsuńDużo mocy dla Ciebie...
OdpowiedzUsuńI włąśnie to jest ten moment gdy nie wiem co napisać. Z jednej strony współczuję, z drugiej strony podziwiam Ciebie za moc!
OdpowiedzUsuńOj, walcz, bo masz dla kogo - dla siebie!
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro, że masz taką sytuację. Ta napięta atmosfera, nie wiadomo kiedy i czego się spodziewać... takie coś może człowieka popchnąć w stronę zła, ale Ty jesteś dzielna, walczysz aby nikt i nic nie zniszczyło wartości jaką masz. Fajnie, że dbasz o swoje wewnętrzne dziecko, to bardzo ważne by mieć z nim kontakt. Wewnętrzna dziewczynka jest na pewno z Ciebie bardzo dumna. Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńNiestety, wiem co czujesz, przeszłam przez wiele trudnych momentów, właśnie przez ojca, ale wyprowadziłam się z domu i mam spokój (z resztą ojciec już nie pije, bo w dniu mojego ślubu tak się napił, że prawie stracił życie i nie może już ani kropli..). Także dużo siły Ci życzę i ściskam
OdpowiedzUsuńAlkoholizm to straszny potwor :(
OdpowiedzUsuń