No właśnie, jutro wizyta u terapeutki 😉
Cieszę się, że znalazła dla mnie czas jeszcze przed świętami.
Nie wiem jak jej opowiem o tej depresji. Szczególnie, że czuję się lepiej (dziękuję Wam za wsparcie).
Okres przedświąteczny to od ośmiu lat bardzo ciężki czas dla mnie.
12 grudnia 2011 roku moja mama miała pierwszą próbę samobójczą, którą pamiętam. Miałam wtedy niecałe osiemnaście lat i bardzo to przeżyłam. Szczególnie, że mama dostała przepustkę z psychiatryka na święta, więc bardzo szybko. A we mnie było tak wiele złości, żalu, poczucia krzywdy, odrzucenia. Pamiętam jak dwa dni po próbie odwiedziłam ją w szpitalu (zwykłym) i nie odezwałam się ani słowem - ona też nie. Nie rozumiałam jeszcze wtedy, że to choroba ją do tego skłoniła. Zresztą, czy taka wiedza coś pomaga? Gdy mama miała próbę samobójczą w tym roku to też bardzo mocno to przeżyłam pomimo tego, że wiem już jak to działa. Że to jest impuls. Że to jest taki ból psychiczny, że nie da się go znieść. Że wydaje ci się, że tak będzie najlepiej zarówno dla ciebie jak i twoich bliskich.
Od tego czasu święta Bożego Narodzenia to dla mnie wspomnienie tamtych wydarzeń.
I jeszcze te wszystkie święta kiedy byłam w trakcie głodówki i zawalałam anorektyczną dietę w wigilię i potem czułam się jak świnia pomimo BMI 18,5...
Nie, to nie jest dobry czas.
Nawet, gdy byłam bardzo wierząca to nie potrafiłam się z tych świąt cieszyć pomimo tego, że jest to czas radości i odrodzenia.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Dziękuję, że chcesz się ze mną podzielić swoimi przemyśleniami!