Zacznijmy od tego, że jestem niestabilna. Chociaż to już wiecie z poprzedniego posta.
Kilka dni temu moja starsza o jedenaście lat siostra podzieliła się ze mną tym, że chce studiować psychologię. Podjarałam się tym, bo też zawsze myślałam o psychologii, i od razu szukałam możliwości jak na tę psychologię ja mogłabym pójść. Okazało się, że dałoby się to zrobić, bo sponsorów znajdę, jedyne co mnie przerażało to zobowiązanie na 5 lat. Przecież ja jestem taka zmienna! Siostra po rozmowie z mężem też przystopowała i nieco zmieniła plany. Ustaliłyśmy, że na początku sierpnia podejmiemy decyzję, ale najprawdopodobniej jeśli pójdę na studia to dopiero od przyszłego roku. Muszę pospłacać te pieprzone długi w końcu.

Wróciłam do lekcji angielskiego. Tak, tych samych za które zapłaciłam (w sensie na raty) pięć tysięcy, a na które od lutego nie chodziłam. Można powiedzieć, że w ten sposób zmarnowałam osiem stów. Ale jak pytałam jednego z potencjalnych sponsorów o to czy dołoży mi się do czesnego na studia to zadał pytanie czy chodzę na angielski... Muszę go skończyć i to z jakimś efektem, bo inaczej nikt mi nie pomoże w tych studiach. Jestem niewiarygodna.
A na koniec Wam się pochwalę, że podczas sprzątania znalazłam swój wiersz sprzed kilku lat.
Zatytułowałam go
Do K
Chciałabym wejść w Twój świat
Chciałabym być przy Tobie
Gdy jest ciemno
Chciałabym wejść w Twój świat
Chciałabym być przy Tobie
Gdy lecisz w kierunku Słońca
Chciałabym zaplątać się
W kolce Twego różanego ogrodu
I poczuć ból i zapach miłości
Widzę, że lipiec będzie miesiącem ogarniania się. Jakoś musimy dać radę :)
OdpowiedzUsuń