Moja twórczość

Obrazy na sprzedaż

Czy jest sens ściągać maskę?

Minął miesiąc.
Chwilę było lepiej, potem jeszcze gorzej... Teraz nie wiem.
Pięć godzin w pracy i kompletnie nie mogę się już skupić. Kręci mi się w głowie, grunt ucieka spod nóg, stawiam sobie pytanie czy ja w ogóle jestem w stanie pracować.
Mam już dość tych wszystkich leków, mam dosyć tego zmęczenia życiem, istnieniem. Wszystko mnie męczy.
Głodziłam się, potem obżerałam, potem głodziłam i tak w kółko.
W pewnym momencie moje libido tak podskoczyło, że do mojego łóżka wpadło dwóch przypadkowych mężczyzn. Myślałam: może to mnie pociągnie w górę? Ale nie, nic to nie dało.
Miotam się w tym wszystkim.
Nie mam siły iść na zakupy. Gdyby nie koleżanka, która stwierdziła, że pójdzie na nie ze mną to dalej codziennie zamawiałabym drogie żarcie z neta.
Nie mam siły prosić o pomoc, bo nawet nie wiem czego mi trzeba.
Do tego te myśli, że może to nie jest żadna depresja tylko ja po prostu jestem taka beznadziejna?
W końcu udaje mi się jakoś udawać. Gdyby było źle to nawet tego bym nie umiała.
A może jest już tak źle, że udawanie weszło mi w krew, bo nie widzę sensu w zdejmowaniu maski? W końcu i tak nikt nie zareaguje.


Myśli samobójczych raczej nie mam. Chyba, że liczyć myśli typu "jeśli przez najbliższy rok nie będę miała lepszych dni to to rozważę". Do samookaleczeń mnie nie ciągnie - wcale nie mam ochoty dodawać sobie bólu. I znowu męczyć się z bliznami, które na szczęście już zbledły na tyle, że wyglądają jak rozstępy.

W dodatku przestaję ufać swojej lekarce. W sensie wiem, że robi co może i że jest dobrą lekarką, ale zaczynam myśleć, że nie uda jej się mnie ustabilizować, że to wszystko jest bez sensu: bez sensu wydawanie na nią kasy, bez sensu niszczenie wątroby lekami...

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Dziękuję, że chcesz się ze mną podzielić swoimi przemyśleniami!

© Sleepwalker | Wioska Szablonów | X | X