Właścicielka jednak zostaje do dziewiątego sierpnia, a nie do trzeciego jak wcześniej mi mówiła. Ciągnie mi się ten czas, chciałabym już zostać sama.
Przez ostatni czas zastanawiałam się czy nie zadzwonić do psychiatry, bo zamiast cieszyć się zakochaniem to ja jestem po prostu... nie wiem... zachowawcza. I zmęczona. Nie zrobiłam tego, ale zmniejszyłam sobie Triticco do 1/3 tak, jak kiedyś mi poleciła zrobić, gdy łapał mnie dół. Nie lubię tych swoich nieadekwatnych uczuć.
Przyznam się szczerze, że jest we mnie dużo lęku jeśli chodzi o ten związek. Boję się, że w każdej chwili to może się zakończyć. Jednak on codziennie pisze, dzwoni... Dużo rozmawiamy. Tak powinno być. A nie od razu do łóżka jak to było z Uwodzicielem.
Martwiło mnie to, że nie wysyła mi buziaków (wiem, to dziecinne), że jedyny komplement jaki od niego usłyszałam to to, że okulary dodają mi uroku.
Ale wczoraj coś się zmieniło. Długo pisaliśmy ze sobą i zaczął wysyłać te śmieszne buziaki i inne takie. Od razu zrobiło mi się lepiej.
Muszę porozmawiać z moją lekarką dokładnie o tym borderline, bo to mi się nie podoba. Czy to sprawa DDA, że mam taki lęk przed odrzuceniem czy jednak borderline.
Tak czy inaczej dzisiaj prawdopodobnie zrobimy sobie ognisko, a jutro może pójdziemy nad wodę się popluskać. O ile praca mu pozwoli, bo ilość godzin spędzonych w pracy zależy u niego od pogody.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Dziękuję, że chcesz się ze mną podzielić swoimi przemyśleniami!