Jutro mam przedostatnią sesję terapeutyczną z moją panią terapeutką. Z końcem grudnia kończy się kontrakt z NFZ-tem, a na prywatną opiekę mnie nie stać.
I tak sobie przez chwilę siedziałam i płakałam. Bo będę za nią tęsknić, a nawet jej o tym nie powiem. Czemu? Bo wiem, że nie będę potrafiła. A nawet jeśli powiem to będzie to powiedziane z udawaną lekkością, tak z grzeczności. Nigdy się nie dowie, że naprawdę stała się dla mnie ważna.
Przez chwilę myślałam o tym, aby napisać do niej list. Nie dam rady jej go dać.
Nie wiem jak sobie bez niej poradzę.
Pozostanie mi blog. Będzie napakowany stekiem bzdur, wątpliwości, pytań bez odpowiedzi. Tylko blog mi nie pomoże, blog nie poda przykładu jak można jakąś sytuację rozwiązać, blog mi nie powie, że rzeczy do sklepu można zwrócić i że jajecznica jest zdrowa. Bo poza poważnymi tematami rozmawiałyśmy też o takich błahostkach, pomagała mi w dorosłym życiu, w którym nie bardzo umiem się odnaleźć.
Co chciałabym jej powiedzieć?
Przede wszystkim, że nigdy mnie nie zawiodła. Często miałam zamiar coś zataić, ale w końcu i tak na sesji o tym mówiłam. I zawsze jej reakcja zaskakiwała mnie pozytywnie. Nigdy nie czułam się przez nią oceniana. Wiedziałam, że mogę do niej przyjść ze wszystkim.
Dziękuję. Dziękuję za wszystko.
Nie mogę też ukryć tego, że czuję się przez nią opuszczana. Tak po prostu odchodzi, po dwóch latach... Tak, mogę do niej chodzić prywatnie, ale mnie nie stać.
Czuję się trochę tak, jak wtedy, gdy moja siostra wzięła ślub i urodziła pierwsze dziecko. Była moją najlepszą przyjaciółką i "matką" jednocześnie. I nagle pozostawiła mnie samej sobie. Nie radziłam sobie z tym. Potrwało lata zanim ułożyłyśmy swoje relacje na nowo.
Czy teraz będzie inaczej?
Tak mówię, że jej tego wszystkiego nie powiem... Ale przecież zawsze w końcu na sesji wychodzi to, co chcę ukryć. Może to powiem? Ja dotychczas nawet nie wiedziałam ja bardzo jestem do niej przywiązana.
Cieszę sie, że trafiłaś na taką terapeutkę. Większość jednak bagatelizuje problemy swoich pacjentów, rzucając im coś w przelocie lub odsyłając do psychiatry, by przepisał kolejne leki, jeśli te nie pasują.
OdpowiedzUsuńJa też, kiedy nie poszłam na terapię, skupiłam sie na blogu i mimo, że czasem jest to zlepek bzdur, czy najczarniejszych moich myśli, lubię go, bo wiem, że zawiera mnie całą, taką, jaka jestem.
Będzie dobrze! Powodzenia!
Bl.